
Jest ciemno. Rytmiczny oddech wypełnia moje ciało. Krew zaczyna coraz szybciej biec. Stroma, kamienista droga pnie się w nieznane. W głuchy las. I w mrok. Idę spokojnie, celebrując każdy krok, jakby ten właśnie miał być moim ostatnim. Jeden krok. Jeden oddech.
Mocne, nieokryte przed niczym nogi niosą mnie wzwyż. Mięśnie i ścięgna prężą się w miarowym takcie kolejnych kroków. Idę sama. Ale nie samotnie. Sznurek osób przede mną i za mną przesuwa się rytmicznie, bez słów, niczym długa gąsienica. Jeden organizm. Las otula nas do snu, usypia nasze zmysły. Zamykam oczy. Ufam – nie potrzebuję widzieć (ani wiedzieć).
Gdy leżę pod wysokim świerkiem w oczy zagląda mi jasny, pełny księżyc. Jego ciepły blask daje tyle światła, że można by z łatwością czytać przy nim książkę. Trzask gałęzi i drobna iskra tańcząca w ciemności dają życie płomieniowi. Ogień rozdziera mrok. Ciemność rodzi światło.
To właśnie dzieje się teraz z całą przyrodą. Życie eksploduje mocą barw, zapachów i dźwięków. Na ukwiecone łąki wyruszają roje dzikich zapylaczy, lasy rozbrzmiewają ptasimi historiami o miłości i walce. Drzewa nabrzmiewają owocami, opływając soczystością kształtów i smaków, a cała Natura wrze od miłosnych uniesień, wiruje w nienasyconym pędzie płodności. Teraz jest czas nieokiełznanej obfitości, czas przesilenia, czas pełni. Teraz – w najdłuższy dzień w roku, w najkrótszą noc.
Czego w tej podróży w najkrótszą noc uczy mnie Ziemia? Jaką lekcję mogę przyjąć od Natury? Światło, pełnia i obfitość zrodziły się z ciemności, braku i biedy. Jak pisał Fryderyk Nietzsche: „Trzeba nosić w sobie chaos, aby zrodzić tańczącą gwiazdę”. To z chaosu niewiedzy rodzi się spokojna akceptacja tego, co nieznane, nasza tańcząca gwiazda. Im ciemniej, tym jaśniej. Im trudniej, tym prościej. Tak właśnie dzieje się, gdy pozwalam sobie na doświadczanie niepokoju i lęku przed nieznanym. Kiedy zanurzam się w inercji rezygnując z robienia czegokolwiek na siłę. Przyglądam się tym stanom z uwagą i ciekawością, jak w alchemicznym laboratorium, pozwalając jednocześnie, by we właściwym czasie wyłoniło się z nich to, co jeszcze jest ukryte.
Wówczas to, co było bierne, staje się aktywne. To, co zimą było schowane, latem zostaje odkryte. Z potrzasku inercji uwalnia się twórcza siła – nieposkromiona moc Natury!
Aż do kolejnego przesilenia. A wtedy wszystko się odwróci. Co było aktywne, stanie się bierne. Co było odkryte, zostanie schowane. Niekończąca się przemiana…